W skrócie, kiedy starasz się za bardzo. Koniec. I trochę żart…a trochę nie.
Ogólnie, kiedy starasz się za bardzo, ma to swoje konsekwencje w wielu miejscach.
Po pierwsze, kiedy starasz się za bardzo, przechodzisz z aktywności w układzie przywspółczulnym (system nerwowy jest spokojny, rest&digest, czyli odpoczynek i trawienie) do aktywności w układzie współczulnym (czyli stan alertu, wysoki poziom stresu i mało spokoju). To czysta biologia i emocje. Kiedy Ci zależy, nie umiesz się zrelaksować, bo serce bije szybciej.
Po drugie, ciało staje się naprężone, gotowe do walki albo chociaż do wykonywania zadań. Cała energia w ciele jest skierowana na ochronę Twojego życia (Twój system nerwowy nie odróżnia prezentacji w szkole od uciekania przed tygrysem szablozębnym). Mięśnie są napięte, gotowe do skoku.
Po trzecie, oddech zmienia swoją naturę. W stanie spokoju i odpoczynku, przy miękkim brzuchu, oddech swobodnie płynie przez całe ciało i delikatnie porusza miednicą przy każdym oddechu. Kiedy ciało nie jest miękkie, oddech nie ma miejsca w napiętym brzuchu, więc zmienia swój tor na górny tor oddechowy.
Kiedy się starasz i Ci bardzo zależy, śpiewanie odbywa się w stanie walki o przetrwanie. Tak bardzo chcesz, że głos musi przedzierać się przez dżunglę napięć i blokad, aby wyjść z Twojej buzi. W takiej sytuacji mięśnie zewnętrzne krtani, czyli te, które otulają ją z zewnątrz, zamiast ją otulać, ściskają ją jak imadło, nie pozwalając jej na normalny ruch chrząstek i mięśni wewnętrznych. Ten normalny ruch jest niezbędny, aby śpiewać wysokie dźwięki.
No bo jak powstają wysokie dźwięki? W wersji idealnej, kiedy w naturalnych ruchu chrząstek i mięśni rozciągasz więzadło głosowe, sprawiasz, że wibruje ono szybciej – wyższe częstotliwości, to wyższe dźwięki. Ale jest jeszcze jedna droga do zwiększenia częstotliwości wibracji więzadła głosowego – skrócenie powierzchni jego drgania. Bo mniejsze zawsze drga szybciej. Cały ten proces pokazuję na rolce na IG – TUTAJ. W każdym razie, zmniejszając powierzchnię drgania, powodujesz, że cała ta siła wydechu uderza w coraz mniejszy i mniejszy fragment Twoich fałdów głosowych (bo śpiewasz coraz wyżej i wyżej). Ostatecznie, w miejscu największego styku tworzy się narośl…jak taki odcisk na stopie, kiedy chodzisz w niewygodnych butach. To jest właśnie Twój guzek wokalny. Ale koniecznie obejrzyj tę rolkę – tam świetnie to widać.
A to wszystko dlaczego? No bo za bardzo chcesz…za bardzo się starasz.
A co gdyby Ci nie zależało? Co gdybyś traktował swoje ciało łagodnie? Co gdybyś znalazł inną drogę do śpiewania głośno i wysoko? Bo jest inna droga!
Oczywiście, jeśli już masz guzki, pierwszym krokiem będzie rehabilitacja głosu. Ale potem…dwie drugi: albo otwarte gardło (inhalare la voce w połączeniu z techniką Flow Phonation) albo twang (najlepiej nauczy Cię technika CVT). O technikach wokalnych mam świetny przewodnik, TUTAJ, gdybyś chciał dowiedzieć się coś więcej.