No właśnie. To co? W końcu gdzieś wystąpię? Zaśpiewam kolędę w wigilijny wieczór przed rodziną? Odważę się coś nagrać? Wrzucę na Facebooka ten filmik? Zgłoszę się na casting do któregoś z programów?
Ale kiedy będzie ten moment, że uznasz, że to już to? Ten idealny głos? Kto to stwierdzi? Ty? Jesteś subiektywny… Ktoś inny? Też jest subiektywny. Jak określisz parametry doskonałości swojego głosu, które wykażą, że doszedłeś już do miejsca doskonałości wokalnej?
Wokaliści, których spotykam i z którymi pracuję, często dzielą się na dwie grupy: ci z silną dozą autokrytyki i ci ze znikomą dozą autokrytyki…wręcz nieistniejącą. Mnie drażnią członkowie obu grup, choć ci drudzy są o wiele bardziej zabawni ? Myślę, że słuszne miejsce jest gdzieś pośrodku.
Dobrze mieć w sobie trochę autokrytyki. Na tyle dużo, aby widzieć swoje błędy, dążyć do czegoś i przez to się rozwijać. Na tyle mało też, aby nie czekać wieczność na moment, który nie wiadomo kiedy nadejdzie, kiedy nawet nie wiemy na co dokładnie czekamy.
I aby dzisiejszy artykuł nie był identyczny z poprzednim (mimo uderzająco podobnego tematycznie wstępu…tak, wiem), mam inne, DWA przemyślenia. Tylko dwa i do tego śmiesznie proste.
- MOMENT DOSKONAŁOŚCI WOKALNEJ MOŻE DLA CIEBIE NIGDY NIE NADEJŚĆ. Możesz sobie stawiać cele, możesz ćwiczyć, ale zawsze będzie ktoś lepszy od Ciebie. I to jest super dobre!!!! Jeśli naprawdę jesteś osobą, która chce się rozwijać, zawsze będziesz widział osoby, które umieją to lepiej, robią tamto o wiele lepiej niż Ty, śpiewają czyściej, frazują lepiej, mają niesamowite zdolności interpretacyjne, mają więcej luzu, czy pewności siebie… Zatem kiedy osiągniesz każdy swój mały cel, spojrzysz wokoło i zorientujesz się, że nadal jest całe mnóstwo super-utalentowanych ludzi, więc znów stwierdzisz, że to, co teraz osiągnąłeś, to jeszcze nie jest to miejsce wokalnej doskonałości. I wiesz co? To wcale nie jest tak negatywne, jak się może wydawać. Przeciwnie! Oznacza to, że zawsze możemy się doskonalić, bo jakże nudne byłoby życie, jakbyś stwierdził pewnego dnia, że nie ma nikogo lepszego od Ciebie? Słowa lub myśli: „Mój głos jeszcze nie jest gotowy” lub „Ale serio – za rok, za pół roku, nawet za miesiąc, będę lepsza, niż teraz!” były moją wymówką przez wiele lat. Za każdym razem, kiedy ktoś mnie pytał o to, kiedy coś nagram, kiedy wydam płytę, kiedy zrobię cokolwiek z moim głosem, tłumaczyłam, że jeszcze nie teraz, że może kiedyś. Ciągle wierząc, że jeśli teraz to zrobię, to za trzy lata spojrzę w przeszłość i będę się sama za siebie wstydzić, że nie poczekałam na ten moment, kiedy będę zadowolona ze swojego głosu. A potem przeczytałam wywiad z Justyną Steczkowską, w którym przyznała, że kiedy nagrywała swoją debiutancką (fenomenalnie dobrą i najbardziej ze wszystkich popularną) płytę, kompletnie nie umiała śpiewać. Ale czy gdyby zaczekała 10 lat na to, aż się nauczy, byłaby tą Justyną, którą znamy teraz? Na pewno nie. Wokalna doskonałość to iluzja.
- CO JEŚLI TWOJE NIEDOSKONAŁOŚCI JUŻ TERAZ CZYNIĄ CIĘ WYJĄTKOWYM I INTERESUJĄCYM WOKALISTĄ? Co jeśli to, co uważasz za niewypracowane w swoim głosie, za coś, co wymaga poprawy tak naprawdę sprawia, że Twój głos jest super, cool i interesujący? Co tak naprawdę charakteryzuje doskonały wokal? Idealna czystość? Przecież w tych czasach i tak w każdym studiu auto-tune jest na porządku dziennym. Może głos bez skrzeków i o łagodnych przejściach między rejestrami? Czyli co? Tylko Disney i jego księżniczki w bajkach? A co z Amy Winehouse czy z Miley Cyrus? Nawet Britney Spears bez tego swojego charakterystycznego „vocal fry” (tak nazywa się to mruczenie, które słyszymy, zanim zaśpiewa dźwięk) jest kolejną, zwyczajną, przeciętną wokalistką. Śpiewać uczyła mnie niesamowita nauczycielka, najlepsza, jaką znam, skończyła wokal w Katowicach na jazzie. Słyszałam też wiele innych osób, które skończyły wokal w Katowicach na jazzie. Wszyscy są absolutnie świetni, ale u niemalże wszystkich słychać, że uczyli się w Katowicach. Wcale nie krytykuję tu tej Akademii Muzycznej, ale po mniej więcej okresie 2 lat, kiedy uczyłam się śpiewać u tej niesamowicie wspaniałej osoby, jaką była moja nauczycielka, postanowiłam, że chcę, aby mój głos był MÓJ. Nawet jeśli nie będzie według standardów Akademii. Więc wychodzi na to, że przerwałam lekcje, bo miałam swoje zdanie na temat tego, jak chcę brzmieć? Nie do końca – mając swoje zdanie i ignorując lepszych od siebie nie zajdzie się za daleko. Ale. Na ostatniej lekcji moja Pani Idol powiedziała, że jak zrobię to i to, już nie ma mnie czego nauczyć. Wtedy też postanowiłam, mając porządne podstawy techniki śpiewu, pójść własną drogą. Zaczerpnąć trochę z dorobku musicali i piosenki aktorskiej, trochę z wiedzy mojej Pani dyrygent w chórze klasycznym, trochę z muzyki gospel, którą się param od lat. Zatem mój głos nie jest doskonały względem żadnego ze standardów – ani jazzowego, ani musicalowego, ani gospel, ani (broń Boże) muzyki klasycznej. Za to jest moją własną bajką muzyczną.
Więc nie czekaj na moment, który może nigdy nie nadejść, nie próbuj dopasowywać się do czegoś, czego tak naprawdę może wcale nie być. Po prostu pisz swoje własne życie tak, jak Ci się podoba.
Buziaki, Gosia <3