Piszę w wielkiej ekscytacji swoim ostatnim odkryciem!
Dwa tygodnie temu dostałam smsa od jednej z moich uczennic. Panna ma lat 12, śpiewa całkiem całkiem, choć jest bardzo uparta w tym, jak ma brzmieć i często nie chce mnie słuchać…a że pracujemy razem niedługo, to nie zdążyłam jeszcze zrobić z nią tego, co bym chciała. Zatem, wracając do smsa, brzmiał on „Zdecydowałam, że pojadę na casting do mam talent (21.05) i mam teraz ogromny dylemat…”. Dylemat dotyczył tego, co ona ma tam zaśpiewać. Powiem jeszcze, że widziałam się z tą panną dwa dni wcześniej na lekcji…i nic nie wspominała, ani słowa o castingu! Wnioskuję, że decyzja była spontaniczna.
Jaka była moja pierwsza reakcja, jako realistycznie patrzącego trenera głosu, widzącego wszystkie braki i niedociągnięcia, szukającego błędów, które można poprawić i ogólnie rzecz biorąc…….dorosłego? Nie zacytuję dosłownie, ale kiedy zaczęłam pisać odpowiedź wyglądała ona mniej więcej tak: „Kochana, nie za wcześnie? Byłaś u mnie dopiero kilka razy, wiesz, że musimy jeszcze popracować nad kilkoma rzeczami…Trochę mnie zaskoczyłaś, nic nie mówiłaś o tym, że chciałabyś tam pojechać…może w przyszłym roku?”
Jak tylko przeczytałam to, co napisałam, usunęłam te brednie i odpowiedziałam tekstem pełnym fałszywego zachwytu, próbując nie łamać ducha jedynej trzeźwo myślącej wśród nas wszystkich, mnie włączając i odpisałam, że się bardzo cieszę i że o jej dylemacie porozmawiamy na lekcji. Co mnie natomiast zastanowiło?
DLACZEGO TYLE KOMBINUJEMY? Dlaczego zamiast szukać drogi, szukać miejsca dla siebie w tym zapchanym świecie, szukamy wymówek? Dlaczego próbowałam przypomnieć mojej małej gwiazdce o jej niedociągnięciach, zamiast przybić piątkę i zachęcić do tego, aby sięgała po to, czego pragnie?
CO JEST Z NAMI NIE TAK???
Przepraszam za te caps-lockowe krzyki, ale się podekscytowałam! Podekscytowałam się tym, że dziecko musiało mi przypomnieć, co tak naprawdę jest ważne. I wiecie co? Ta realistycznie patrząca część mojej świadomości wie, że panna nie przejdzie dalej, bo ojj…te zmiany rejestrów i wszystkie dziury i ta maniera, która czasem brzmi, jakby się młoda krztusiła [naturalnie to jest ta część, która widzi TYLKO błędy, bo tak naprawdę panna śpiewa naprawdę ładnie] …… ALE ta druga część mojej świadomości, ta, która wierzy, że marzenia się spełniają będzie skakała jak dzika w jakimś szalonym plemiennym tańcu radości, jak panna jednak przejdzie dalej!
I potem tak sobie pomyślałam: Jak przestać kombinować? Co takiego ma to dziecko, czego mi już zabrakło? I stwierdziłam, że jest parę takich rzeczy… i właśnie tym chcę się z Wami dzisiaj podzielić. Zatem….
JAK PRZESTAĆ KOMBINOWAĆ?
- GŁUPIA WIARA – głupia wcale nie w negatywnym znaczeniu, chodzi o taką pozytywnie naiwną wiarę. Że się uda, że potrafię, że się nadaję. Problem w tym, że my, dorośli mamy w swoich mózgach za dużo doświadczenia w życiu, które przekonało nas inaczej. Myślicie, że łatwo być jak dziecko? Błąd, bo bardzo łatwo być dziecinnym, ale bardzo trudno być jak dziecko, które nawet nie wie, że coś może się nie udać.
- BRAK CYNIZMU – nie wiem, czy też to zauważyliście, ale kiedy dorastamy, zaczynamy być coraz to bardziej ironiczni w stosunku do życia. Więc ironizujemy na temat relacji, na temat szkoły/studiów/pracy, na temat szefa/nauczyciela….i też na temat marzeń. A to jest najgroźniejsze. Bo cynizm zabija nasze marzenia. Może zamiast wyśmiewać nasze marzenia powinniśmy ruszyć nasze piękne pupki i wziąć się za ich realizację?
- PEWNOŚĆ SIEBIE – znów, nie chodzi nam o to, co nazywamy charyzmą. Ale chodzi o taką pewność, która nie analizuje tego, czy to jest to, co powinnam robić, czy to jest to, co mogę zrobić… Kiedy dziecko uczy się chodzić i widzi wielki fotel na którym leży jego zabawka, to mimo, że spadnie pięć razy, że jego nóżki są o wiele za krótkie, aby tam wskoczyć, że to wysoko….dziecko wejdzie na ten fotel, bo po prostu chce i nie widzi powodu dla którego miałoby nie sięgnąć po to, czego chce. No a my zawsze widzimy mnóstwo powodów.
- CIEKAWOŚĆ – czy nie ciekawi Cię, jakby to było, gdybyś był w miejscu życiowym, w którym naprawdę chcesz być? Nie ciekawi Cię, co czeka Cię, jeśli rzeczywiście rzucisz tę nudną pracę? Nie ciekawi Cię, jakby to było żyć marzeniem? Dzieci są ciekawe i właśnie z tej ciekawości robią te wszystkie, czasem głupie rzeczy. Ale robią. A my usłyszeliśmy już wiele razy, że ciekawość, to pierwszy stopień do piekła. A co, jeśli to pierwszy stopień do szczęścia?
Może zamiast tworzyć scenariusze dla wszystkich „co by było, gdyby się nie udało” czas zacząć tworzyć scenariusze dla wszystkich „co będzie, jak mi się uda”?
Ja mam dość kombinowania, analizowania i udowadniania sobie, że coś nie wyjdzie, że nie ma po co próbować. Bo właśnie że jest po co! Więc po co? Bo chcę! Chcę żyć moim marzeniem!
A Ty? Chcesz żyć swoim marzeniem, czy masz już gotową wymówkę?
Okej, koniec. Sorki, musiałam to z siebie wyrzucić. Lubię Was i lubię siebie, ale czasem jestem no…..chyba mniej miła niż zawsze. No cóż. Mój Tomek już ma dość słuchania moich rozkmin, więc teraz Wasza kolej.
Buziaki, Gosia <3