Po co ta rozśpiewka?

Kiedy sama uczęszczałam na lekcje śpiewu dość często irytowało mnie to, że pierwsze mniej więcej 10 minut poświęcone było na „głupie” ćwiczenia, które, jak mniemałam nie powodowały żadnej zmiany w moim śpiewaniu. Frustrowałam się, bo przecież TYLE kasy [tak, moi drodzy, kształcenie głosu sporo kosztuje], a tu takie brrr, góra, dół i w kółko i za każdym razem to samo?!?!?!

Na szczęście teraz jestem mądrzejsza i nie marnuję tych 10 minut na głupie powtarzanie brrr…. za to wykorzystuje te 10 minut tak efektywnie, jak tylko mogę!

Wiedząc, że moi uczniowie odczuwają podobne frustracje podczas niemalże każdej lekcji, postanowiłam… (proszę o fanfary) … opisać wagę tych „głupich” 10 minut, wyjaśnić, dlaczego nie powinieneś denerwować się na swojego nauczyciela śpiewu, oraz zachęcić Cię do tego, abyś sam pamiętał o tym, aby regularnie, jak najczęściej poświęcić te 10 minut właśnie na rozgrzanie swojego głosu. A potem? Niezastąpione DOs & DON’Ts rozśpiewki!

Do dzieła!

Dlaczego czas poświęcony na rozgrzanie głosu, nie jest czasem zmarnowanym? Przecież cały dzień jestem na nogach, wiele dzisiaj mówiłam, wcale nie czuję, żeby mój głos potrzebował jakiegoś specjalnego rozgrzania.Najbanalniejsza odpowiedź brzmi: podczas mówienia używasz średnio jedynie 1/4 rozpiętości skali Twojego głosu, natomiast wiele piosenek wymaga od Ciebie o wiele większej ilości dźwięków.

Kiedy tłumaczę to uczniom zawsze robię z siebie durnia opisując ten problem w sposób bardzo dźwięczny. Możecie wyobrazić sobie mnie mówiącą „Nikt przecież nie mówi w ten sposób” zahaczającą na zmianę o moje najwyższe i najniższe dźwięki.

Jeśli chcesz, aby jakość Twojego głosu była jednolita na całej jego skali, musisz rozgrzewać całą jego skalę.

Drugi bardzo ważny powód. Dźwięków dla Ciebie bardzo niskich i bardzo wysokich [dla każdego są inne] używasz sporadycznie. Kiedy nagle okazuje się, że jadąc samochodem chcesz zaśpiewać razem z Adamem Levine „Sugar, yes please…” okazuje się, że boli cię gardło po tych czterech dźwiękach… mimo, że przecież wiesz jak śpiewać. No okej, ja też wiem, jak zrobić szpagat, ale póki nie będę się regularnie rozciągać na pewno nie porwę się z motyką na księżyc.

Bardzo często śpiewanie bez rozgrzania głosu jest powodem uszczerbków na Twoim zdrowiu. Dbaj o siebie!

A teraz, dla większego wyklarowania sprawy….. tzw. DOs & DON’Ts rozśpiewki [nie lubię tego słowa, ale znaczy dokładnie to, co znaczy – rozśpiewanie Twojego głosu tak, aby był rozgrzany na całej jego rozpiętości].

  1. DOs – czyli co robić?
  • Zawsze zaczynaj od upewnienia się, że Twoje ciało jest luźne, a jeśli czujesz, że się spinasz spróbuj rozluźnić te partie ciała, które tego najbardziej potrzebują (masaż szyi, twarzy, głowy, karku, czy nawet barków możesz wykonać samemu!). Rozciągnij się. Odetchnij głęboko. Posłuchaj, jak serce przyspiesza, kiedy bierzesz większy oddech. Przypomnij sobie, że oddech powinien dotrzeć jak najdalej, najlepiej do Twoich stóp.
  • Bądź świadomy tego, że rozgrzewanie głosu jest jak rozgrzewanie mięśni. Jeśli zrobisz troszkę każdego dnia, jest to o wiele bardziej produktywne, niż nie-rozgrzewanie się przez kilka dni, a potem próba robienia salta w tył/śpiewania wymagającej piosenki.
  • Upewnij się, że każdą sesję rozgrzewki rozpoczynasz od podstaw – od ćwiczeń najprostszych, a kończysz na tej „wisience na torcie”.
  • Każde Twoje ćwiczenie musi mieć cel. Śpiewaniem bez celu możesz narobić sobie więcej szkody, niż gdybyś nie śpiewał w ogóle.

2.  DON’Ts – czyli czego nie robić?

  • NIE bądź dla siebie zbyt ostry. Większą motywację będziesz miał ze zrobienia dobrze prostszego ćwiczenia, niż mordowania się na jakimś trudniejszym.
  • NIE prze-śpiewuj się, szczególnie jeśli tego samego dnia masz występ. Rozgrzanie głosu ma na celu utrzymanie Twojego głosu w dobrej kondycji i przypomnienie mięśniom krtani, że nie mogą się lenić.
  • NIE przepalaj, ale rozgrzej. Nie każda sesja ćwiczeń musi być wyciskać z Ciebie wszystkie soki, ani zawierać beltingu, czy obiegników Marii Carey, czy Christiny Aguilery!
  • NIE odpuszczaj ćwiczenia, „bo mi się nie chce”. Powtarzam jeszcze raz, 10 minut jest lepsze, niż 0 minut.

To są takie najpodstawowsze zasady rozśpiewki.

Wielu z Was czytając te DOs & DON’Ts powie: super, już wiem o co chodzi!

Ale jednocześnie wielu z Was powie: „Jest spoko, ale jestem przytłoczony. Nie możesz po prostu powiedzieć mi co śpiewać?”

Czasami czuję się, jak ten pierwszy typ wokalisty, a czasem, jak ten drugi. W pewne dni jestem gotowa na wszystkie wyzwania i sama chcę zdecydować, w który wspaniały sposób rozgrzeję dzisiaj swój głos. W inne dni chcę po prostu leniwie odbębnić te ćwiczenia, nie myśląc o tym, jakie z nich dzisiaj wybrać.

I szczerze? Wcale się tego nie wstydzę.

Dla tych z Was, którzy jak ja macie takie dni, kiedy nie chce Wam się myśleć i potrzebujecie czegoś szybkiego i skutecznego… przygotowuję materiał do ćwiczenia ze mną [jeeeeeeeeeeeej!!!], ale o tym więcej w przyszłym tygodniu.

Buziaki, Gosia <3

P.S. Co musisz zapamiętać? – wiedza o tym, jak ćwiczyć jest kluczowa w stawaniu się lepszym wokalistą!

Piramida głosu

Kolejność jest ważna. Tak ogólnie, w codziennym życiu. Najpierw zakładasz skarpetki, a potem buty. Najpierw sypiesz płatki, a potem lejesz mleko (tu niektórzy mogliby się

Czytaj więcej »